Strona:PL Miciński - Kniaź Patiomkin.djvu/109

Ta strona została przepisana.

Tina: Powiem ci wszystko — ja już nie mogę — ja jestem samotna rozpustnica — mnie darowano taki — —, ale ja chudnę — — patrz, ten pasek zlatuje już ze mnie — idźmy stąd — ja muszę noc jedną —
oh, dałabym za to miliony!
Teraz już wiesz wszystko! Ja jestem tak nieszczęśliwa!...
Lejtenant Szmidt (z rosnącem podnieceniem patrzy w mrok — zdaje mu się, ze widzi idącego Wilhelma Tona): Uwolnijcie mnie od tego strasznego nieczłowieka —
(Strach między marynarzami.)
Ja z tobą walczyć będę tu wobec płonącego miasta: tak: tylko dwie myśli żelazne niechaj się ścierają.
Kobieta? biada, kto ją podnosi do powagi swego przeznaczenia! Bądźmy jak morze wiecznie wystarczające sobie!
Tina: Uspokój się — ze mną płyń — wrócisz, gdy zechcesz —
Lejtenant Szmidt: Zbliża się chwila — prędzej mi łódź —
otaczają mnie wizye Groty Błękitnej — straszno mi —
to zbliża się atak mej epilepsyi — niech jej nie widzi nikt —
prędzej mi łódź —
tam ja z tobą Umarły będę rozmyślał nad tem, jak zwyciężyć straszną, obłędną niedolę życia —
(Do widma.)
Ave Caesar, moriturus te salutat. Położę się u Bram nowego życia — słup, do którego ranie przywiążą dla rozstrzelania, będzie granicznym słupem Wolności.
Tina: Odjechał — mam nagrodę za moją szczerość —
Pułkownikowa: Rozumiem twój smutek. To niezwykły człowiek. A siła ducha u mężczyzny jest taką samą siłą płciową, jak czarne wąsy.
Jedziemy.
Mam swoich własnych wioślarzy — i wierzaj mi, że nie są najgorsi.