wodzą czarodziejską melodyę. — Kobieta w stroju mniszki indyjskiej, a z twarzą liny ukazuje lejt. Szmidtowi brylantowe klucze i wabi go.
Lejt. Szmidt: Nawet jako świętej — nie chcę już! (kobieta kryje się za skałę).
Błądzę daleko stepami, aż w końcu alei drzew ogromnych, widzę święty tajemniczy gród — Lhassę. Promienie zachodzącego słońca oświecają jego złocone dachy —
(w dali na chmurach widać miasto złociste)
To jest wspaniały widok, jakiego nigdy nie widziałem. Z lewej strony jest zamek Dalajlamy z wysokiemi nadmiernie budowlami — przed nami okrążone zielonym majdanem leży miasto ze swymi wieżycowymi białymi domami i chińskiemi pagodami z błękitnej emalii.
Długie festony różnobarwnych łachmanów przeciągnięte są od jednego gmachu do drugiego i rozwiewają się przy wietrze.
Tam idąc, natrafiam na cmentarz, gdzie kasta wyklętych rozcina i pali trupy:
(miasto uznaje za grożący nieszczęściem dzień, w którym nie było nieboszczyka.)
Z oddali przybliża się Czerwony Dalajlamy Pałac, zasłony ze złocistego jedwabiu; kościelne naczynia złote, a freski na ścianach wysokiej piękności. Atłasowy baldachim nad tronem, podłoga woskowana, lecz okna i drzwi czerwone grubej roboty, na dywanach zasiedli rzędami dostojnicy, pielgrzymi i mnisi.
Wielki Lama — to dziecię około 7 lat. Piękna i zajmująca twarz, a zachowanie proste, niewymuszone, dobrze wychowanego królewskiego pacholęcia.
(Tuż nad morzem widać siedzące pacholę w bogatych wschodnich szatach.)
Jego twarz wydaje mi się poetyczną i nadzwyczaj piękną. Oczy wielkie i przenikliwe.
Strona:PL Miciński - Kniaź Patiomkin.djvu/119
Ta strona została przepisana.