Strona:PL Miciński - Kniaź Patiomkin.djvu/12

Ta strona została przepisana.

pociemniał. Was to już nie widzę. Ale mi za to wschodzą jakieś krwawe ogromne stepy, — wodospady zielone jak gaj, — fontanny, w których pełno jest pereł, — a teraz — o! leci jakiś deszcz, gdzie każda kropla jest to miłość.
Feldwebel (śmieje się): Isz ty jaki — to na ten deszcz i bez parasola lubo!
Maszynista Rjeśniczenko: Mówcie dalej Mitienko! Słuchamy was, a czyja dusza leży jak świnia pod niechlujnym parasolem rządu — to niech tam czeka sądu!
Feldwebel: Oho!!...
Mitienko: Ten mrok pełen maszyn mieni się mi jak cerkiew w nabożeństwie nocnem — i te stalowe machiny krzyczą — wyją jakąś ogromną pieśń.
Wakulinczuk: Słyszałem ją wśród lodów na zamarzłym okręcie: lody pękały tej nocy, strasznej, polarnej, długiej jak wieczność! Nasz okręt, uwięziony w lodach, miał wypłynąć. Huk przeraźliwy łamiących się brył zdał się nam wszystkim piosenką wyzwolenia.
Feldwebel (ukazując na Mitienkę): Znak że oślepnie niezadługo; — nachodzą go sny!
Majtek I: Matka Boska Iwierska go wyratuje!
(Śmiech urągliwy kilku majtków.)
Majtek II: Nie wyratuje nikt! Ta gdzie? Z cerkwi kamień zleci — zabije go, jak i cegła ze zwyczajnego domu lub kula z więzienia. Jeden mus wszędzie. Nazywa się to — kiedy świeca grzeje, kiedy mróz ziębi, kiedy wicher dmie...
Feldwebel: Kiedy naczelnik bije, kiedy ty chlapiesz wódkę —
(Majtkowie śmieją się.)
Majtek III: Wielkie mnóstwo jest tych musów.
Majtek II: Załgałem się, wybaczcie, jedna siła. Ale jaka, nie pojmę jeszcze dokładnie. Ot, czerep nierozwinięty.
Majtek IV (do Mitienki): Na mnie teraz, wujaszku, będzie kolej oślepnąć!