stwa daleka, choćby w tej formie, jaką nam wykazuje harmonia żyda pszczół lub w kontraście dumne wystarczanie sobie nad-Andańskich czarnych orłów.
Mamże się tłómaczyć, dlaczego wziąłem temat rosyjski i aktualny? lub dlaczego przy skrajnym realizmie treści jest forma tak mało mająca wspólnego z gwarą ludu, lub marynarzy? niech za mnie odpowie sam duch utworu, którego zadaniem jest pojąć i obudzić Wolnego Człowieka. Podziękowanie składam znanym i nieznanym Autorom rosyjskim, od których nieraz musiałem się zapożyczać jakoby w cytacie wielkiego dokumentu prawdy — Iziumczenko str. 37—39, Karmen 62—63, Nieznany majtek w „Myśli“ 82, Menszikow w Now. Wremieni 84, wiersze bądź śpiewane na okręcie 77, 105 bądź przerobione z ulicznych świstków 95, 100 — w tłom. Balmonta z Wilde’a na str. 107, jakiś poeta żydowski w artykule Myśli na str. 98, dalej Kiriłł i inż. Kowalenko w opisach całości buntu, indyjski Sarat Czandra Das w opisie Tybetu na str. 110. P. T. Wróblewskiemu z Wilna, obrońcy Lejtn. Szmidta dziękuję, za szczegóły z życia tego Marzyciela, przysięgającego cieniom umarłych, który w mem przedstawieniu często nie ma nic wspólnego z fotograficzną swą podobizną, podobnie jak inne postacie Wilhelma Tona, Żony Szmidta lub Kap. Wamindo, jak zresztą cała, akcya na tym myślowym pancerniku różni się od buntu bezmyślnego na istotnym „Kniaziu Patiomkinie“. Niezapomniane są mi też zwierzenia uczestnika wyprawy do bieguna Antarktycznego — Antoniego Dobrowolskiego — mego druha.
Mając słowo jedyne wymówić — postawiłbym na czele tej książki i jako jej ostatnie Om — imię największego z buntowników, którym jest: Lucifer...