Strona:PL Miciński - Kniaź Patiomkin.djvu/19

Ta strona została przepisana.

a cicho szli w męczarniach do nowego życia, — a nie można przecie porównać naszego rządu z rządem poganów.
Matiuszenko: Pewno, że nie! Niema gorszego i nie było niźli nasz. W Petersburgu umierający rzucani między kry wściekłej Newy!
Mitienko: Więcej trzeba ofiar duchowych. Pan wspomoże, niech się nie smucą wasze serca w zgonie, mówił Chrystus. I wierzmy świętemu Janowi: „Gdzie będą trupy, tam zbiorą się i orłowie“. Trupy są, Pan i orłów ześle.
Matiuszenko: My orły! Wszystko, co mówisz, dla nas jest! Trupy będą — a my orły!
Majtkowie: Hura, hura!
Fursajew: Wy myślicie, że krzykiem można obuch pokonać! No, jak nam przeciw nim? Przecież u nich siła, a my to samo co komary. U nich wojsko, fortece, państwo, car, religia, cerkwie — a nawet sama Trójca święta.
Matiuszenko: A u nas ziemia, u nas niebo, u nas morze! Weźmiemy armaty, zdobędziemy okręty, pójdziemy na ich fortece, zwalimy ich cara, my nie potrzebujemy religii, a pop nam nie straszny, my nie baby i nie umierający. Nam życie szerokie, hej — skrzydła nam rosną — sławnie powiedział Mitienko: „Gdzie trupy są, tam i orłowie się zbiorą!“
Mitienko: Orły boże, przeżegnajcie się!
Majtkowie: Orły skrzydlate — hura!
Głos z pokładu przez tubę: Co tam za gwałt? Jaka schodka?
Rjesniczenko: Kryć się! Ja odpowiem. Gadamy o wielkiej maszynie, gdzie kaloryi jest 140 milionów i olbrzymie kominy dla nieczystego dymu; — wielkie śruby biją równo, jak serce bohatera, w odmętach czarnych, — a moc tej maszyny jest taka, że okręt przelatuje lat tysiące — aż natrafi na ziemię nową i ludzi nowych!
(Marynarze wychodzą przez maszynowy luk.)
Głos: Idę do was łajdaki!
Fursajew: Gazety i książki chowam do tej skrzyni. Ona cała