Żołnierze: Małczi! Strzelać kazano w łby. Słyszeli?
Maszyniści: A kto was będzie wiódł i waszych mędrców? Otwórz-no Fiedia piec — a szeroko.
(Robi się żar i blask przeraźliwy.)
Żołnierze: Zakryjcie, w imię Chrystusa. I my nie psy. Kazano słuchać, to musimy.
Maszyniści: Kiedy tak, to stójcie, gdzie wam kazano. Ani na krok nie wolno wam się cofać.
Żołnierze: Bratieńki, zmiłujcie się!
(Padają zemdleni.)
Maszyniści: Dosyć z nich nauki. No, macie łajdaki wodę. Zakryjcie piece.
Głos przez tubę: Stop, maszina! Spuszczać kotwicę!
Rjesniczenko (żegna się trzykrotnie): W Imię Ojca i Syna i Świętego Ducha. Stąd wyjdzie grzmot na całą Rosyę.
Zwenigorodzki: Zaczynamy wielki dramat.
(Maszyniści rozbiegają się, zakrywają piece, słychać przeraźliwy jęk łańcuchów. Tupot nóg na pokładzie.)
Nikiticz: Ha, na torpedowcu podjeżdża lejtenant Szmidt — bracia, zbawienie!
Rjesniczenko: Wyjrzyjmy i my na świat Boży.
(Rozlega się wystrzał.)
Zwenigorodzki: A, podli! Jeden z żołnierzy ocuconych strzelił w nas...
Żołnierze (powstając z ziemi, wymierzają karabiny. Głuche, ciężkie milczenie.)