Strona:PL Miciński - Kniaź Patiomkin.djvu/30

Ta strona została przepisana.

tów! Tam czeka tłum z zapartym oddechem, czy nie wyjdzie i nie powie ktoś: Ja mam zbawić Rosyę.
Wilhelm Ton: Wyjdź i powiedz im.
Lejtenant Szmidt: Milcz, nie szydź za daleko! Dla ciebie chusta Weroniki może być łachmanem straszliwym, bo ty jesteś owinięty śnieżnym już całunem w swoim zimnym dumnym Grobie. Ale ten łachman to me serce — błazeńskie i święte, puste i napełnione aż do bólu. Wierzyłem przeznaczeniu, gdy przysiągłem sobie kochać tylko jedyną kobietę. Koledzy mię spoili i zawieźli do takiego domu. Nazajutrz stałem się mężem takiej kobiety. I przeżyłem całą okropność praw pogwałconych — w mej tęsknocie za istotną miłością. I wtedy spotkałem na jedno oka mgnienie córkę isprawnika, ex narzeczoną popa, żonę wychrzczonego adwokata — i ja na wieki ją pokochałem. Lecz nie pragnę jej — nie urzeczywistnię, choć Platon mówi, że miłość jest przejściem od nieposiadania do posiadania — u mnie naodwrót: ja posiadam ją całą, ponieważ jej nie mam — i stracę ją, gdy spojrzę aż do dna jej nie głębokich choć czarnych oczu. Lecz naco analizuję? Jestem po ludzku biorąc, biedny psychopata. A jednak Bóg jest cały w marnej stajence mej duszy. I wszystkie gwiazdy kłaniają się mnie. I ja w tym Teatrum śmiechu niewesołego i łez nieprzejmujących, klękam u nóg twych — naprawdę klękam — całuję ręce twe — i naprawdę łzami oblewam ten pokład wojennego okrętu, mówiąc do ciebie: władaj stumilionem dusz. Ja ci je wszystkie wydam. Ja będę czerńcem w klasztorze i będę tak cicho, jasno modlił się za twoją wielkość.
Wilhelm Ton: Idź więc — zgiń — i zobacz.
Lejtenant Szmidt: W tem mgnieniu, gdy głowa ma toczyć się będzie z pod topora kata? Alea jacta — alea jacta — alea jacta — rozkazujesz mi, więc idę. A ty mój Boski! Ty nieznany nikomu? Świat niepodejrzywa Twego istnienia, Luciferze, tylko ja błazen Twój — cień — mam spełniać dla Ciebie, widza, rolę naj-