Strona:PL Miciński - Kniaź Patiomkin.djvu/32

Ta strona została przepisana.

Lejtenant Szmidt (chowa): Doręczą koniecznie.
Nikiticz: Ale nie, to sprawa ogólna. Przeczytajcie (odchodzi).
Lejtenant Szmidt: To jakiś Majtek poeta?!
Morzem jest dusza moja — i gorzką jest woda duszy mojej morza — utonęło w morzu tem i niebo, i otchłań, i miłość wieczności i zorza. Wyjący Mrok. Tu niema zamku, ni królestw, ni Boga — niema snów kochanki —
Zamarzłem. Gasnę. Umieram. Wyklęty — patrzę w mrok Ananki.
To niepojęte, jak głęboko posępna i niezdolna do czynu jest dusza Rosyi. Prosty człowiek z ludu tak pisze — i jego smutek zaraził mnie powagą wiary.
Wilhelm Ton (do siebie): Mój wiersz — widać zgubiłem — (głośno): Pozwól — niech jeszcze raz przeczytam. Ach, upadł mi do morza.
Lejtenant Szmidt: Umyślnie rzuciłeś! Jak ty nienawidzisz wszelkiego objawu duszy. A tym mrocznym słowom zawdzięczam uczucie, że jestem wieczny. — Marynarze — do was będę przemawiał — nie ja — lecz Rosya — religijna, wierząca, że jedno jest Niebo, jeden Bóg i Ona na świecie całym tylko jedna!
Majtkowie: Hospodi, wybiła godzina przyjścia Twojego — święty Iwan Carewicz mówi — słuchajmy!
Kozak Kuryło: A każesz nam iść rozbojem przez świat, to pójdziemy — choć na Konstantynopol, wypędzimy Turkę — choć na imperatora niemieckiego — naruszymy jego Papę w Rzymie, choć na Białego cara — weźmiesz sobie jego żonę — caricę, na jedną noc dzikiej kozaczej pohulanki.
Majtkowie: Milcz, ataman Kuriło — to już czasy wypełniają się świętego Joanna z Apokalipsy.
Kozak Kuryło: Taj nie przerobim sia w czerńcow, i całej ziemi nie zrobim świętą pustynią — wszystkich lasów nie zmienim w krzyże. Trzeba pohulać — raz na cały żywot, a tam choć trawa nie wyrośnij.