Strona:PL Miciński - Kniaź Patiomkin.djvu/37

Ta strona została przepisana.

Komendat Golikow: Lejtenancie Makarow uciszyć ich. (Do Szmidta): Jako prawego poddanego monarchy wzywam cię, abyś odszedł stąd natychmiast, a jeśli chcesz — wolno ci krzyknąć tłumowi ura za cara.
Lejtenant Szmidt: Marynarze! Spełniam ten czyn pokory i uznania się tylko jednym wśród milionów: — z nami rosyjski naród — z nami Car, o ile istotnie panuje w łasce Bożej! Jako wyrazu jego ewangelicznej i ewolucyjnej świętości — żądamy, aby ogłosił Zebranie konstytucyjne. Ja jestem socjal-Demokrata poza partją!
Komendant Golikow: Każę wam zamilknąć. Warta — odprowadzić na torpedowiec. Majtkowie mają się rozejść pod karą dyscyplinarnego batalionu.
Majtkowie (rozchodzą się):
Zapamiętajmy — mówił, że i car jest za rewolucyjną świętością.
(Nadchodzi warta, wiodąca związanego Wakulinczuka.)
Wilhelm Ton (do Lejtenanta Szmidta): Nie wierzę już w twoje życie. Życzę ci wielkiej śmierci.
Lejtenant Szmidt: Idę — gdzie iść muszę. I raz jeszcze kładnę na tym okręcie krzyż! (Do Wakulinczuka): Ty mnie rozumiesz, mój bracie-więźniu —
Wakulinczuk: Rozumiem was — gdy byliście moim kapitanem — Wyście mi oczy otworzyli na morze: wasza dobroć i wielka wiedza morska! Szliśmy z Rygi do Odessy późną jesienią. Wyście nie spali dwie noce, nie chcąc na innych zwalić swych obowiązków. Na trzeci dzień pogoda się polepszyła — wy Piotr Pietrowicz poszliście zasnąć, każąc się w niebezpieczeństwie rozbudzić. Nie minęło i dwóch godzin, jak pogoda zmieniła się — naleciał tuman — pomocnik wasz stojący na wachcie przez karygodną opieszałość nie doniósł Wam —
i Djana wleciała na kupę głazów, — jak potem wyjaśniło się —