Strona:PL Miciński - Kniaź Patiomkin.djvu/44

Ta strona została przepisana.

Feldwebel (krzywiąc się): Coo? Duch bezcielesny?
Szulc: Nijak nie, panie feldwebel, duch boży.
Feldwebel: A ja myślę, że on był kiełbasa! (Do innego): Powiedz ty temu ostołopu, co to jest Chrystus?
Marynarz. Syn Boży.
Feldwebel (z gniewem): Syn!? i dureń że ty, bałda! Synowie to my wszyscy Boży! i ty i ja — syn Boży, a ja pytam, co On takiego jest? (Marynarz milczy, Feldwebel zwraca się do Żyda): Ej, ty parchaty, ty nie powiesz, kto to jest Chrystus? Wyście go sprzedali, więc powinniście wiedzieć?
Marynarz Żyd: W żadnym wypadku, panie feldwebel, my jego nie sprzedawali.
Feldwebel: Jakto nie sprzedawali?
Marynarz Żyd: Nasi go kupili, panie feldwebel, a sprzedał go Jego uczeń, którego my Żydzi nie uważamy za swego, gdyż sprzedał nam nie dlatego, że uważał nas za swoich, ale że jemu tak należało uczynić według Pisma.
Feldwebel: No, mniejsza, kto tam z was winien, kto nie — nam nie rozbierać, a ty ot powiedz tym czarcim obołtusom, co takiego jest Chrystus?
Marynarz Żyd: Jezus Nazarejczyk, panie feldwebel!
Feldwebel: Jezus Nazarejczyk, król żydowski! Na miejsce. Słyszycie, co takiego jest Chrystus? — Spocząć.
(Marynarze kaszlają, wycierają nosy, podchodzą inni feldweble. Tiszewskij rozmawia z nimi. Do marynarzy):
Mówcie modlitwę za cara.

(Na pokład wchodzą unter-oficerzy i Murzyn — w dali marynarze.)
Unter-oficer I: Ten to jest z prawdziwych, choć mu zapiekli