Strona:PL Miciński - Kniaź Patiomkin.djvu/48

Ta strona została przepisana.

I: Makarowu opowiedz, coś zasłyszał: dadzą ci buty dobre, pieniędzy, jedzenie z oficerskiej —
II: Ja przyznam, że mnie mróz chwyta, kiedy przejdę koło oficera. Takie czudowiszcza. Raz przyszedłem do Tona z raportem, że u maszynistów schodka A on wyjął swój oficerski kortik i tylcem jak mi da w kły — to mam dotąd wybity — (pokazuje na sznureczku ząb). Nie wiesz, mówi, że twój najbliższy jest wzwodny? Mówią, że jest mędrszy od całego sztabu —
I: Już i mnie dusi to morowe powietrze. Kończmy. Ot — i czorty idą. (Komendant Golikow i lekarz Smirnow podchodzą do mięsa)
Komendant Golikow: Proszę osądzić.
Lekarz (nakłada binokle, wącha, krzywi się): To nic: lato! — Załoga grymasi. — Mięso nie jest złe, trzeba trochę soloną wodą przemyć i robaczywe części wykroić.
Komendant Golikow: Więc są robaki?
Lekarz: To nic, bardzo pożywne —
(Śmiech wśród majtków.)
Pułkownik Nieupokojew: Czy to dla nas?
Lejtenant Makarow: Skądże? Dla marynarzy.
Pułkownik Nieupokojew: Jakie świństwo!
(Odchodzą)
Komendant Golikow: Rozchodzić się. Feldwebel Tiszewskij niech zapisuje każdego, kto podejdzie oglądać mięso.
(Odchodzą.)
Feldwebel Tiszewskij: Rozchodzić się w mysie jamy.
Majtkowie: Jak nam teraz służyć, jak wojować, gdy jeńcom w Japonii lepiej się żyje niż nam? Trzeba uciekać do Japonów.
Chorąży Aleksiejew: Co? Wasi towarzysze psów jedli w Porcie Artura, a wy znajdujecie wołowinę złą?
Majtkowie: Czy jesteśmy tu w Porcie Artura?