Aleksiejew: Mnie nic do tego, a wam radzę nie odzywać się, bo komendant słyszy.
Majtkowie: Połowę tej zgnili już ugotowano, a reszta ma być na jutro.
Majtek Ryszow: Do jutra robaki się rozmnożą i utyją.
(Nadchodzą znów: komendant Golikow i inni.)
Komendant Golikow: Czemu do stołów nikt nie siada? Podać mi tu próbę barszczu.
Kapitan Wamindo: Kuk mówi, że załoga płosi hełbaty i masła. Mięsa i zupy jeść nie chcą.
Komendant Golikow (na łyżce podając barszcz): Może kto spróbuje?
Kapitan Wamindo: Tam właśnie płapołszczyk Liwiencow je bałszcz koło lewego tłapu.
Komendant Golikow: Przyzwać!
(Wchodzi Liwiencow z miską miedzianą.)
No cóż, jaki barszcz?
Praporszczyk Liwiencow: Przecudny.
Komendant Golikow: No, widzicie!
(Spostrzega, że praporszczyk oddaje majtkowi miskę.)
Czemu nie jecie?
Praporszczyk Liwiencow: Ja z rozkoszą bym jadł, ale niestety, gardło mnie boli.
Komendant Golikow: Dzieci, czemu nie jecie barszczu?
Majtkowie: Jedz sam, a my będziemy jedli tylko chleb i wodę.
Komendant Golikow: Uderzyć na apel.
(Dobosz bije w bęben, zbiegają się zewsząd tłumy.)
Smirno! (Wchodzi na holowniczy pień.) Opowiadałem, jak lat dwadzieścia temu służyłem na „Świetłanie“ — i wynikł bunt. Wielu marynarzy skazanych było na śmierć.
(Majtkowie szepcą.)
Strona:PL Miciński - Kniaź Patiomkin.djvu/49
Ta strona została przepisana.