Strona:PL Miciński - Kniaź Patiomkin.djvu/54

Ta strona została przepisana.

Praporszczyk Liwiencow: Rozbierajmy się i do morza.
Lekarz Smirnow: Nie, ja boję się rekinów. Ja tchórz! od klas najmłodszych uczyli mię poniżać w sobie człowieka.
Ziemia ruska chce ludzi już. A jam był tylko robak w mięsie śmierdzącym. Patrzcie, ja na sobie sam robię sprawiedliwość.
(Strzela w skroń. Liwiencow wskakuje do morza. Salwa z karabinów. Wpada straszliwy tłum uzbrojony, niektórzy dźwigają skrzynie z patronami i krwawiąc ręce, rozłamują żelaza.)
Marynarze: Śmierć tyranom! Niech żyje wolność! Oficerowie uciekają! Chronią się na torpedowiec! Torpedowiec odpływa!
Matiuszenko: Wydobyć haubicę z magazynu. Jeden wystrzał ślepy — drugim pogrążyć torpedowiec na dno!
(Kilkunastu wybiega.)
Marynarze: Komendant! Ha ha — nagi — tylko w kitlu. Gotów był rzucić się też w morze. Nie, co ma wisieć — tego nie zjedzą rekiny.
Na reję jego podleca — on nas reją straszył!
Komendant Golikow: Ach, ja stary dureń — co ja zrobiłem z marynarzami! Matiuszenko, ja wielki jestem grzesznik wobec załogi — daruj, bracie! my chrześcianie.
(Ściska go, płacząc.)
Matiuszenko: Ja krzyż rzuciłem w morze. Niech inni przebaczą.
Komendant Golikow: Ty jeden masz prawo tu mówić.
Matiuszenko: Wydany jest wyrok na ciebie.
Marynarze: On trzy domy postawił w Sebastopolu z naszej nędzy. Zesiekł tylu marynarzy i wygnał ich w dyscyplinarny batalion. Kazał gromadę ludzi otoczyć płótnem jak martwych. Czort on nie człowiek. Na maszt go! Niech z krukami lata.
(Wchodzi Wilhelm Ton.)
Komendant Golikow: Czekam Twojego słowa Wilhelmie Ton. Twoje słowo zwycięży tych ludzi.
Ty jeden jesteś wyższy. Ty geniusz. Tłum Cię uwielbi.