I zbuduję tam Ragnarok, gdzie nie będzie ludzkiej ćmy.
Lecz On jeden Niepoznany — On — co nigdy nie jest — my!
( Wprowadzają oficerów.)
Marynarze: Ten był w klozecie. Doktór Golenko był w szafie. Ledwo siłą wyciągnęli go — wpił się w deski jak kleszcz.
Chorąży Alexiejew: Darujcie mi bracia, mam żonę i dzieci, jestem majtek jak i wy.
Marynarze: Przyrzeknij, że ty do Odessy nas powiedziesz! jeśli nie zechce ten Antychryst.
Chorąży Alexiejew: Jam wasz! ja wierzę! (żegna się.)
Marynarze: Nie trzeba nam Antychrysta — patrzcie! tu werkfürerzy — te grubiany Liesowoj i Birdjukow — i powiązani unter-oficerzy, bocman-matin — a, i feldwebel nasz Tichon Skorpionowicz.
(Unteroficerzy, maszyniści i feldwebel klęczą.)
Feldwebel Tiszewskij: Przebaczcie nam grzechy nasze. Niech nasze żony i dzieci zginą, jeśli my was zdradzimy.
Marynarze: Przebaczyć im. Lecz oficerom śmierć.
Matiuszenko: (do Wilhelma Tona) W imieniu ludu żądam, abyś nam się poddał — (cicho) Ja Was uwolnię — musicie być naszym komendantem.
Wilhelm Ton: Tyś komendantem tego stada. Z wami skończyłem. — Zostawcie mnie przez godzinę w spokoju, niech przemyślę mą rozprawę — a wy róbcie co wam się spodoba.
(Chce odejść.)
Marynarze: Nie puszczać go — wysadzi okręt. —
Matiuszenko: (chwytając Tona za rękę) Aresztuję Was w imieniu —
Wilhelm Ton: jakiem?
Matiuszenko: narodu.
Wilhelm Ton: Nie znam narodu. — Za godzinę mnie już nie
Strona:PL Miciński - Kniaź Patiomkin.djvu/56
Ta strona została przepisana.