Strona:PL Miciński - Kniaź Patiomkin.djvu/58

Ta strona została przepisana.

Marynarze: Zwaryował.
(Straszliwy wystrzał z haubicy. Wielu pada na ziemię.)
Okręt wylatuje! do morza się chrońmy.
Matiuszenko: Nieprawda — jak nie wybuchło dotąd, znaczy niema nic. To z haubicy. Torpedowiec wraca. Zląkł się. My straszni. Wciągnijcie tych co płyną nazad.
Marynarze: (krzyk) Obwiesić ich. — Wszystkim śmierć. —
(Wchodzą Oficerowie. Makarow mokry i pieniądze suszy.)
Ach ty Judaszu, sprzedawałeś lud. Licz pieniądze. Licz. — Zabij się sam.
Matiuszenko: Nie, dosyć krwi. Sprawa ludu nie wymaga już więcej ofiar. Zmyjmy pokład sodą i wodą gorącą, a sami zapłaczmy z radości. — Wnoszą umierającego Wakulinczuka. Wydobyto go z morza — bracie mój!
Wakulinczuk: Co się dzieje?
Matiuszenko: Pancernik w naszych rękach.
Wakulinczuk: Bogu dzięki. A Wamindo?
Matiuszenko: W morzu.
Wakulinczuk: Mogę umrzeć spokojnie. Lejtenant Ton objął komendę?
Matiuszenko: Nie chciał rządzić — więc zginął.
Wakulinczuk: My nie podejmiemy. — Potęga mroku w nas — Pieniądze me oddać staremu ojcu. — Trzymajcie się mocno sprawy — proszę, proszę! (umiera.)
Marynarze: Patrzcie, jakie jasne łzy zastygły mu na twarzy. Uklęknijmy i módlmy się. — Ha, ha — radujmy się — kazionnego wina! — Nie wolno, wara! —
Boże, nie śmiemy iść przed Twą Wielką Chwałę z rękami w krwi — dusze nasze ciemne są — wiedź Ty nas, myślami dobremi napełniaj. — Wyzwalamy się — tak już ze wszystkiego! Dołoj Car! Dołoj Boh! Dołoj wsia matuszka Rossija! —