Strona:PL Miciński - Kniaź Patiomkin.djvu/62

Ta strona została przepisana.

Tylko żadnych łez. Byłoby to niegodne! Musimy z wiarą — Tak. I musi nam być objawione. Już tej nocy, abyśmy wiedzieli.
Pani Szmidt: Chcesz seans?
Lejtenant Szmidt: Zakryję okno — lampkę stawiam za szafę — czy nie za ciemno?
Pani Szmidt: Ty miej ołówek — ja w nic już nie wierzę — nie mogę —
Lejtenant Szmidt: Nie — ty musisz —
(Słychać wahanie stolika — stolik dźwiga się w górę, ciężko z łomotem opada — potem idzie wzdłuż pokoju aż ku trumience.)
Lejtenant Szmidt: Wilhelmie Ton — tyżeś to?

(stolik uderza gwałtownie o podłogę).

Pani Szmidt (w transie): Oh, całe schody Richelieugo usiane trupami —
on ukazuje tam gdzie góra Dżumna —
przeznaczenie — każe ci tam iść —
— forteca? a ty — związany
Lejtenant Szmidt (w nagłem przerażeniu): Nie mam na czem się oprzeć — widzę jakby z Ewangelii na ziemi mój dom bez gruntu, o który otrąciło się morze i natychmiast upadł i stało się obalenie domu mojego wielkie.
Pani Szmidt: On każe iść za sobą — ku jakimś wyżynom —
Lejtenant Szmidt: To jest Rosya wyzwolona —
Pani Szmidt: Lecz ja w ciebie nie wierzę.
Lejtenant Szmidt: Ty?
Pani Szmidt: Miłujesz inną — idź za nią — miej z nią dzieci — mnie wstydzisz się — ty wszedłeś w mistykę aby objaśnić sobie postępek ze mną — a to jest zwyczajne — (wstaje jakby otrzeźwiona) zwyczajne zdegenerowanie.
Lejtenant Szmidt: Czemu ty nie wierzysz we mnie?
Pani Szmidt: W tobie jest ciągły chaos.