Strona:PL Miciński - Kniaź Patiomkin.djvu/67

Ta strona została przepisana.

Lejtenant Szmidt: Jakto, więc on ci się tak zwierzał?
Pani Szmidt: Nie pytaj — wsłuchuj się raczej w to, co on ci mówi!
Lejtenant Szmidt: Zostało nam morze i dziki, prometeiczny bój —
Pani Szmidt: Nie cofaj — nie cofaj tych słów.
(Słychać huk armatni.)
Leitenant Szmidt: To Kniaź Patiomkin z czerwonym sztandarem wpływa do portu.
Pani Szmidt: Nie przyjąłeś dowództwa rewolucyi przez pokorę — myśląc, że będzie wiódł Bóg.
Lejtenant Szmidt: Lecz teraz krzykiem jednym się staję: Wielkim targaczem łańcuchów.
Pani Szmidt: Nie wyprzej się i tych słów.
Leitenant Szmidt: (Z mocą:) Idę oswabadzać więźniów.
( Wychodzi.)
Pani Szmidt: Uklęknę przy trumnie dziecka — jest to jedyny teraz mój kościół: milczenie.
(Klęka.)
(Wpada Dunia.)
Dunia: Panieczko, panie! chuligany dobijają się do naszego domu —
Pani Szmidt: Niech wejdą.

(Dunia waha się chwilę — lecz na znak pani rozsuwa drzwi — wchodzi banda, unosząc wielki śmietnik z wiekiem).

Bosiak 1: Ja tu ciebie dostanę kosturem, resztko człowiecza!
Makarela: Chodźno tu, synku admiralski, podejmijno maszt — zarzućno mi kotwicę!
Głos ze śmietnika. Ja choć zdechnę, ale wami gardzę, bramy wy piekielne.
Tłum. W śmietniku nieście go — w śmietniku — tu stawcie — w tym salonie — u wielkich państwa —