Skorpiony nie zobaczą!
Ja w imieniu narodu — rozdaję — Otwirać! Nie? Pluję na Was drzwi moralności — Pluję drzwi miłosierdzia — ja tu do Ciebie, Kapitanie — tu syn ziemi!
Mieszkaniec śmietnika: Trzeba się stać wprzód Synem Gwiazd, aby zasłużyć na dziedzictwo ziemi!
Makarela (do złodzieja ukazując dziecko): Weź mu ten łańcuszek złoty —
Złodziej: Patrzy strasznie — wzywa na pomoc wzrokiem —
Makarela: Duch z niego wyszedł — nadmę mu — to będzie miał na jakiś czas tchnienie (złodziej rozciąga ją uderzeniem pięści — tworzy się piekielny zamęt — z ulicy krzyki — przechodzą marynarze z ciałem Wakulinczuka, kobiety jęczą i całują ręce nieboszczyka).
Majtkowie: Patrzcie — tu jest ciało niewinnie zamordowanego przez władze marynarza — za to, że nie chciał jeść barszczu — a spójrzcie na to mięso — robaki!
Bosiaki: My i na Wielkanoc takiego nie widzimy — dajcie nam — choć i niedogotowane — lepsze to niźli szczurom wyjadać mózgi.
Tłum: Dzikusy wy nie ludzie — jak odziczeli! — Wielki męczennik — za naród zginął — oh, kiedyż to smoki nas opuszczą? — Trzebaby ich jak sztyftów gorącą parą — to sami rozlazą się —
Mało nas jeszcze jest — trzeba fabryki obejść — niech tu się zejdzie lud prawdziwy — wolność — konstytucya — precz samodzierżawie!
Hej, bosiaki — i wy z waszej nędzy wyjdziecie na życie nowe.
Bosiaki: Dajcie po rublu na głowę — to pójdziemy. Trzeba kupić ubranie, aby się pokazać w mieście — i módz cierpieć nahaje za wolność.
Tłum: Zebrać im — zebrać! to gotowe wojsko — ha ha!
Bosiaki: Nie śmiać się! ogień pożre nasze brudy — i my wyjdziemy z życia niewolniczego. Między nami są i lekarze — i palacze — i nawet jeden pułkownik — my ludzie minieni —
Strona:PL Miciński - Kniaź Patiomkin.djvu/69
Ta strona została przepisana.