Strona:PL Miciński - Kniaź Patiomkin.djvu/70

Ta strona została przepisana.

Mieszkaniec śmietnika: Wyście nigdy ludźmi nie byli.
Bosiaki: Słyszycie? to nas oświecił!? no — to nam wszystko wolno — bo my nie ludzie? Pokażemy —
Kiriłł: Już 1½ miesiąca ciągnie się nieustanny strajk. Doszliśmy do okropnej nędzy — ciągła walka z wojskiem na ulicach — rozprężenie! Potiomkin jak dobry geniusz zjawił się nieoczekiwanie w najkrytyczniejszym momencie!
Tłum (do marynarzy): A jakie u was karabiny?
Majtkowie: Mauzera — przebija 4 ludzi na wylot — mamy ich tyle ile załogi — siedemset. I armat 94.
Tłum: Zuchy marynarze. Strzelcie na wiwat. O święci, święci!
Majtkowie (strzelają): Niech żyje wolna rosyjska republika — hurra!
Rewirowy: Oszczędzajcie — oszczędzajcie nabojów — na okręcie przydadzą się — macie bardzo mało amunicyi.
Majtkowie: Mamy na dwa lata walki.
(Wbiega robotnik.)
Robotnik: Oj bracia — mordują nas — dziewczęta wyszły z fabryki i zrobiły pochód — i te co idą na przedzie nie wiedzą nawet, że gołemi szablami wysiekli mnóstwo trupów za niemi.
Tłum: Do boju — dajcie znak, żeby z okrętu strzelano.
(Marynarze powiewają czerwoną chorągwią.)
Majtkowie (miedzy sobą): Nie znamy sygnałów — to była rzecz oficerska — i nabojów wzięliśmy jak na paradę.
Tłum: Brońcie nas.
Majtkowie: Weźmy ciało — pójdziemy w pogrzebie — z nami nikt was ruszyć nie będzie śmiał.
(Wchodzą tłumy dziewcząt fabrycznych — w rekach gałązki i świece zapalone — nucą w ekstazie, nie słysząc dalekiej wrzawy i huku strzałów).