Dziewczęta (nucą):
Ty wzejdź zorzą — zorzą jasną —
nad rodzinnym krajem, krajem ciemnym —
podejmij się — w blasku wzejdź nieziemnym —
niech jasności krzyża już nie gasną.
Tajgi leśne, stepów zimne jary
i serc ludzkich złe otchłanie —
niechaj Łazarz już z mogiły wstanie —
niechaj Boże spełniają się czary!
Poznaj ludu wielki pałac Boga —
co na trzech dzierży się kolumnach —
pierwszy słup — męczennicy w trumnach —
drugi słup — to w dal bezbrzeżną droga —
a słup trzeci — płacz pokutny szczery —
to jest piorun, który bije w morze —
i zakłębi się ciemne bezdroże —
i powstaną dawne bohatery.
Krzyki: Kozacy tu! bez rozbioru biją i rąbią!
Dziewczęta (do marynarzy): Zabierzcie ze sobą — na wolne morze — nie będą nas tak piersi bolały — oj mroku ty nad nami — patrzcie, wszystkieśmy suchotnice — ten dym, który mężczyźni wypalają, nas pogrążył w jamę śmierci.
1: Dwa ruble na tydzień — z czego tu utrzymać matkę?
2: Albo kochanka?
Ładna: Ja to sobie pomagam, bom ładna — ale te biedaczki nie zaznają święta. I powiedźcie, czego one żyją? czego to wszystko żyje?
Dziewczęta: Hej, marynarze weźcie nas —
1: Ty — okręt zamieniłabyś w górę Dżumną.
Ładna: Ja pijana dniem wolności — ja Madonna Syfilityczna jestem dziś jak studnia wody żywej — jako kwiat mig-