Strona:PL Miciński - Kniaź Patiomkin.djvu/77

Ta strona została przepisana.

Oficer: Krasotko moja, aniele — a — quelle societé — vous permettez, la gloire ne vaut pas — pociełujew!
(Poczyna głośno całować Madonnę.)
Madonna: Studencie, broń mnie!
Student (strzela z rewolweru i zabija Kozaka): Uciekajmy tej nocy — mnie umysł obłąkuje się — ah, idźmy na ołtarz — —
Madonna: Nie — na trawę soczystą kwietną —
Matka: Mitia, co tobie?
Student: Won — dość tej niewoli — ja nie chcę dłużej hipokryzyi — ja chcę żyć —
Madonna: Ty jesteś mój!
(Kursistka mierzy do niej z rewolweru.)
Ah, ty pannoczko — nie wiesz, że ta noc ostatnia nasza na tej ziemi? I w twoich oczach świeci żar i ty Czarownica — patrz, a tu moje kruki —
(Wbiegają brodiagi płonący lub z żagmami — wycie.)
Brodiagi: Ty jesteś Carica! masz — pij krew — w tym kielichu szampańskim — rozkroiłem serce pięknego chłopczyka — u tych książąt tam na piętrze — pij Carica.
(Madonna pije i toporem rozrąbuje nagle głowę chuligana.)
Madonna: Do ciebie Szatanie — głuche myśli naszych niebo!
Do Ciebie Szatanie — wolności mej morze!
Do Ciebie Szatanie! pożerająca mię — matko ziemio!
Trójco Szatana! wiedź ich na okręt nicości. —
Bosiaki: Uh, gorąco — rozbierzmy się i my nago.
Madonna: Wara wam — wy ohydne ciała —
ja piękna — idę — wiodę was —
ja i tych dwoje Aniołów — którzy tej nocy rzekę życia muszą przejść —
a ty Matko wróć się — i w domu swym czekaj —
może wrócą jutro —