Strona:PL Miciński - Kniaź Patiomkin.djvu/88

Ta strona została przepisana.

Nas szczuli, szczuli systematycznie — i mówiąc otwarcie, doprowadzili do stanu dzikich zwierząt.
Zanim poznaliśmy socyalizm — chcieliśmy ten pancernik rozbić na skałach, przerżnąwszy łańcuchy u steru — ten sposób walki był niegodny — ale cóż było zrobić? Nasz okręt zmienił się w pływające więzienie.
Zamiast zebrać nas w wolnym czasie — porozmawiać — jakiemi morzami idziemy — jakie okręty u innych — choćby u wrogich Japończyków — to słyszymy tylko —
Majtkowie: To już minęło!
Koszuba: Tak — słyszeliśmy swołocz, dureń, bałwan — a to mówiąc, kuli nas pod zęby. Przecież od takich słów lub od opleuchi nie zmądrzejesz. Trzeba być ostołopem, żeby tego nie rozumieć. Wszystkie osły zdaje się powinny by to nareszcie pojąć.
Nie zajrzeli nawet będąc dyżurnymi — do kuchni. Wciąż tylko oglądali burty mosiężne, które tak musiały błyszczeć, jak czarcie oko.
Oficerowie: My z mordercami rozmawiać nie możemy.
Koszuba: Tak? a ty gorszy — ty Kain.
My przecież znaliśmy się pod Cuszimą —
Byli tam majtkowie Król i Suslienko w karcerze „za bunt“. To z rozkazu tego tu oficera postawiono ich w łańcuchach przy baszcie, kiedy Japończycy kartaczowali okręt. I rozerwało ich tak, że nikogo nie można było poznać — leżały tylko nieforemne okrwawione kąski mięsa.
Kiedy nasz pancernik Osliabia tonął — i w nim już zabulgotała woda — wszyscy z dzikiem wyciem rzucili się na pokład —
Boże mój, jak zawyli wtedy ranieni w lazaretach! Ci, którzy zdrowi, od razu zmięli ich sobie pod nogi — i wydobywając się na wierzch, niemiłosiernie deptali.
Riesniczenko: Nie wspominajmy już tych bied — Koszuba.
Koszuba: Nie, to musi być raz wypowiedziane — oficerowie wiedzieli, że w maszynowych oddziałach było 250 ludzi zamknię-