Strona:PL Miciński - Kniaź Patiomkin.djvu/89

Ta strona została przepisana.

tych pancerzowymi płytami w czasie boju. Te można było odkrywać tylko z góry. I ci żywcem pogrzebani krzyczeli, żeby im kto otworzył wyjście —
każdy zbawiał tylko siebie.
Ja miałem oderwane palce u obu rąk.
Temu oficerowi mówię: tam jest dwa i pół set ludzi w tem żelaznem więzieniu. On mnie pchnął —
Oficerowie: Możemy już iść?
Rjesniczenko: Teraz już nie.
Koszuba: Kto ma wyobraźnię — niech ujrzy położenie tych ludzi. Przy wywracaniu się pancernika w górę sterem — oni polecieli wszyscy głowami w dół — a za nimi — zabijając ich, poleciały wszystkie żelazne przedmioty, które były źle przyczepione. Wszystko zagruchotało — zaszumiało — zatrzeszczało... Elektryczne światło od razu zgasło, tworząc nieprzebity mrok. Ale główne maszyny i potem jeszcze tworzyły robotę, krusząc i przecierając wpadających w nie ludzi na drobne kawałki. Wodą te zakryte oddziały nie zapełniły się od razu — i oni długo tam jeszcze byli żywi. Jaki szatan mógłby wymyśleć takie piekło, jakie już zrobione jest przez ludzi?
Majtkowie (do oficerów): — — Krwiopijcy — co wyście przedsięwzięli? Zginąćby wam wszystkim ze świata Bożego!
(Oficerowie stoją z głowami opuszczonemi.)
Koszuba: Pancernik leżał już na boku, a z rur jego wciąż jeszcze nie przestawał wychodzić dym — który się rozścielał nisko — jakby od kainowego całopalenia.
Kapitan (dotąd milczący): Tak — ja jestem winien — sprawiedliwość i Rosya chcą, abyście mnie rozstrzelali.
Matiuszenko: My zaczekamy innego sądu na was. Przez Rosyę przeszliście z ogniem i z nahajem, zasiewając rodzinne miasta i wsie trupami i zgliszczami. Ludzka myśl, przystosowana do wszystkiego, nauczyła się już obejmować to, co wydawało się dawniej nieobjęte.