i wódki w bród. Płyńcie ludowi Argonauci; szczerze was błogosławimy na drogę.
(Odchodzą.)
Inżynier Kowaienko: Ja z wami. Ja pieniędzy nie brałem na drogę — i jestem z tych, co nad Rosyą płaczą.
(Zakrywa twarz. Milczenie wśród majtków. Wielu ociera rękawem łzy.)
Dr. Golenko: Ja teraz ani tu, ani tam — jabym rad, — pozwólcie mi przysłuchać — przejąć się duchem rewolucyi — —
Rjesniczenko: Posiedzenie trwa dalej. Wyborcza komisya do zarządu ekonomią okrętową donosi, że potrzeba sto tysięcy pudów węgla, dwa tysiące ton wody słodkiej — chleba pudów tysiąc, mięsa dwieście. Na to pieniędzy nie starczy. Przyjdzie zdobywać siłą. Czy to nas nie obniży w obliczu Rewolucyi, że staniemy się piratami?
Matiuszenko: Jabym myślał, że najważniejsze na teraz jest uwiadomić robotnicze organizacye i zdecydować plan walki. A wtedy już nie cofać się przed żadną nazwą moralną naszego czynu. Musimy naprzód obronić Odessę.
Koszuba: Miasto całe się burzy.
Ludzie tam stoją jak zakochani na brzegu — i patrzą z radosną wiarą w dal ku morzu, myśląc, że wszystko nagle się zmieniło i armaty nasze od razu wywrócą to, co należałoby dziesiątkami lat i tysiącami ofiar zdobywać. Nie zawiedźmy tej wiary.
Nikiticz (z owiązaną głową wnosi na plecach trupa): W mieście wojsko zwierzęco morduje — bosiaki odbijają już pakhauzy — piją koniak wiadrami, wina drogie i likiery — a gubernator Nejhardt wypuszcza ich przeciw Żydom.
Ja wracam z pogrzebu — i świadczę, po żadnym królu tyle łez nie wylano, co po naszym drogim towarzyszu. Zdradziecka władza pozwoliła na pogrzeb — a gdy wracaliśmy z cmentarza — ostrzeliwali nas — i zabito kilku marynarzy —
wśród bezliku publiczności wymordowanej.
Strona:PL Miciński - Kniaź Patiomkin.djvu/91
Ta strona została przepisana.