Nie mogłem wam donieść wcześniej — leżałem na brzegu omdlony pod ciężarem tego, który konał na mem ramieniu.
Koszuba: Trzeba czynu wielkiego jak niedola tej ziemi, głębokiego jak groby naszych ofiar (ukazuje morze).
Matiuszenko: Zasypmy kartaczami forty — wysadźmy na ląd żołnierzy — szturmem wziąć kazarmy —
Riesniczenko: Nie mamy na to oficerów.
Koszuba: Naznaczmy z pośród siebie.
Aleksiejew: Tylko bieda, że takich jak wy nikt nie będzie słuchał. Oficerowie muszą być lub muszą wydawać się istotami wyższej rasy — spełniającymi wolę niedosiężnego prawa.
Werkmajster: A to, co my tu uradzimy — to tyle, co kupa mielących języków na jarmarku.
Aleksiejew: Nasz pancernik wogóle za dużo mówi.
Kozak: Zmienił sia w bałagan. Treba strelać, ot co.
Zwenigorodzki: Nasz pancernik zmienia się w wielki sąd nad Rosyą. I wara obniżać wielkie znaczenie słowa.
Napiszmy proklamacyę do całego cywilizowanego świata —
Zwróćmy się z zaklęciem bratniem do żołnierzy i Kozaków.
Kto umie na maszynie pisać?
Inżynier Kowalenko: Ja mogę.
Dr. Golenko (ciągnie go za połę): E, nie umiecie — zrobicie jeszcze błąd — i puls nieprawidłowy — o, to źle.
Jako lekarz, zabraniam inżynierowi Kowalence sforsowania — jest słaby na serce — choć on o tem sam nie wie. (cicho) Naco wy to robicie?
Inżynier Kowalenko: Ja robię tak jak podpowiada moje sumienie.
Piszmy.
Kozak: Ho, ho — jak starii Kozaki do sułtana? Tylko ostroumnie — i nie zabudźcie mamy.
(Inżynier siada na uboczu i pisze — Zwenigorodzki układa odezwę — schodzą się majtkowie, tłumem oblegają komitet.)
Strona:PL Miciński - Kniaź Patiomkin.djvu/92
Ta strona została przepisana.