Strona:PL Miciński - Kniaź Patiomkin.djvu/97

Ta strona została przepisana.

Aleksiejew (cicho): Nie chcę powiększać winy tych ludzi. Gubicie mnie.
Inżynier Kowalenko: Winą jest dać się zatopić jak szczury.
Lejtenant Szmidt: Pancernik jest w doskonałej bojowej gotowości — i niczego mu nie brak. (Do Aleksiejewa.) Wy tu jesteście komendantem, proszę wydać hasło boju od siebie.
(Aleksiejew gra w rożek — pokład nagle się oczyszcza z ludzi — namiot wyniesiony — widać morze dokoła — armaty mocą elektryczności poruszają się — i celują — oddział wojska w bojowym szyku na znak Matiuszenki schodzi w dół. Zewsząd odzywają się bębny i surmy.)
Lejtenant Szmidt (do Aleksiejewa): Każcie zakryć pancerzami wejścia do maszyn.
Aleksiejew: Oni będą strzelać — oni mnie zgubią — co ja mam uczynić?
(Płacząc, rzuca się w objęcia inżyniera Kowalenki.)
Inżynier Kowalenko: Możesz pan iść poprostu do dyabła!
(Aleksiejew odchodzi.)
Lejtenant Szmidt: Telegrafuje nam admirał:
„Złoci czarnomorcy — my ciężko zasmuceni waszym postępkiem — czego wy chcecie, nierozumni?“
Majtkowie (przy armatach, śmieją się): No, jak nas pozłacają — to zwycięstwo mamy już w czapce. Musi być niepewny swoich.
Lejtenant Szmidt: Pokład oblewać wodą, aby się nie zapalił od pękających granatów. Już widać. Płynie pięć pancerników, jeden minowiec, pięć torpedowców. To jest coś fantastycznego! gdyby z rewolweru wypalono — odpowiedziałyby 350 armat i wybuchłyby kilkadziesiąt torped.
Tu podpływa Gieorgij. Chciałbym, żeby który z was przemówił do tamtych marynarzy.
Matiuszenko (bierze tubę): My wolny okręt — przyzywamy wszystkich ludzi kochających Rosyę, aby strząsnęli jarzmo!
Krzyk z morza: Niech żyje wolność!