Strona:PL Miciński - Nauczycielka.djvu/17

Ta strona została uwierzytelniona.
—   13   —

gdzie są czucia bez pragnień, a marzenia bez tęsknoty. Cicho...
Tylko z nadbrzeżnych szuwarów dolatuje jakiś nieuchwytny, metaliczny pobrzęk — to harfa stepów się nastraja, struny jej schodzą się w mem sercu, a rozbiegają po wszystkich kurhanach.
I zaczynają grać starą legendę przeszłości, starą baśń o początku uroczystym i potężnym, w środku zmięszaną przez błazeńskie dzwoneczki i gwałtownie urwaną przez pogrzebowe dzwony. Zwykły rozwój rzeczy ludzkich... On czuł, co się we mnie działo i szeptał: to czasy ubiegłe, żyjmy teraźniejszością smutniejszą, a jednak lepszą.
Brał mnie za rękę i myśli swoje puszczał wraz z memi — jak sokoły — pod obłoki.
Łódka płynęła sama, bez wioseł.
Cicho...
Wtem jakiś ptak wielki porwał się z nadbrzeżnych trzcin i z jękiem pofrunął w dal, jak dusza która musi odlatywać z miejsc ukochanych.
Zmąciła się cisza w powietrzu, zmąciły się nasze myśli, ale nie zmąciły serca.
Bo czuliśmy nad sobą rozlanego w majestacie natury Boga.
Więc wracaliśmy do domu, jak po modlitwie...
A teraz — może on znów płynie w cichej zatoce Ospedaletti, lecz na ramieniu jego już inna...
Czemu istnieje pamięć rzeczy, które powinny znikać, jak sen — bez możności przypomnienia?
Zosia pociągnęła mię za rękę. Ocknęłam się z zadumy.