krąży o niej plotek i to bardzo złośliwych. Tyle tylko wiadomo, z czem się nie kryje, że jest rozwódką, że mąż, będący adwokatem w Nantes, stracił cały jej majątek, i że podczas wakacyj przyjeżdża do niego na miesiąc. Dłużej wytrzymać nie może, bo zbyt zaczynają się kłócić. Z tem wszystkiem kocha go bardzo. Mąż nadsyła jej od czasu do czasu pudło kwiatów lub owoców. Niedawno nadszedł olbrzymi kosz z południowemi owocami, ale... z Nicei. Pani Courbet urządziła wspaniałą ucztę dla nauczycielek i pensyonarek. Jedna tylko Terkowska nie chciała jeść — tak była oburzona „bezczelnością Francuzicy“. Kafarska mniej była skrupulatną, — jadła, ale za to obgadywała biedną Courbet... jak ostatnią ladacznicę. Dowiedziała się o tem delinkwentka, wściekła biegała po pensyi, szukając Kafarskiej, znalazła ją w salonie, zwymyślała wobec przełożonej i paru pań obcych, a wtedy wróciła do nas, tryumfując, że „zmyła głowę dyabłowi“.
Wieczorami, gdy się schodzimy, bawi nas gawędami ze swego życia, w których rzeczywistość i kłamstwa tak się mięszają, że niepodobna ich od siebie odróżnić. Na przykład opowiada, że jadąc do Paryża, poznała się w Berlinie z jakimś studentem, który jechał w tę samą stronę. Rozmawiali volapückiem, pomagając sobie migami, bo ona nie znała niemieckiego, a on francuskiego. Po drodze zwiedzili Monachium, zajechali do Szwajcaryi, wdrapywali się na szczyty gór...
Strona:PL Miciński - Nauczycielka.djvu/28
Ta strona została uwierzytelniona.
— 24 —