— Chodzi o coś więcej — odrzekłam — aby w razie nieszczęśliwej pomyłki, tak zwykłej u was, na kobietę nie spadał cały ciężar obowiązków i pogardy. Masz pan na to sposób?
Student zaczął tak szeroko rozprawiać o podłości ustroju obecnego, o tem, że trzeba zburzyć wszystko, aby od początku wszystko lepiej zbudować, że już nie odzywałam się więcej.
Ten człowiek jest obecnie w okresie r. 1793, za lat dwa będzie tworzył rewolucyę mieszczańską, za cztery... będzie przystawał do wszystkich partyj, które mu zapewnią spokojne trawienie i możność używania szlachetnych rozrywek w rodzaju winta.
Kładłam się już do snu, gdy weszła Stefka, stanęła przy oknie, przez które zaglądał księżyc i zadeklamowała przepiękny ustęp z Pana Tadeusza:
Nareszcie księżyc srebrną pochodnię zaniecił,
Wyszedł z boru i niebo i ziemię oświecił.
One teraz, z pomroku odkryte w połowie,
Drzemały obok siebie, jako małżonkowie
Szczęśliwi: niebo w czyste objęło ramiona
Ziemi pierś, co księżycem świeci posrebrzona...
Zaczęłam żartować ze Stefki i jej buddyzmu; zawstydziła się, potem rzekła:
— Może byłoby życie lepsze, gdyby więcej było śmiałości iść za swemi pragnieniami.
— Ale nie buddystycznemi?