Coś między nimi zaszło. Halszka skarży się na niestałość rzeczy ludzkich, a on, w liście osobno pisanym do mnie, powiada, że żona jego jest ideałem dobroci, ale on jej niegodzien; pracuje nad powieścią i często w zmroku wieczornym marzy o chwilach, spędzonych w Harasimówce...
Czemu on to wszystko przypomina?
Dlaczego grubem narzędziem dotyka rany, świeżo zagojonej? Czyżby udawał, że nie domyśla się niczego? A w takim razie, co znaczyły słowa na pożegnaniu wyrzeczone:
„Daruj mi krzywdę, jaką ci wyrządziłem.“
Ja żalu do niego nigdy nie miałam, ale dlaczego nawiązuje nici dawno potargane?
Pisze, że mu smutno na obczyźnie, a do kraju wracać się lęka — tam spotka widmo utraconego szczęścia...
Frazes, czy może coś więcej? Jakgdyby mogło być, jakgdyby nie hańbą było coś więcej!
Odpisałam obojgu bardzo serdecznie, radząc, aby wracali do kraju, zajęli się pracą określoną.
Tyle pola, czekającego dopiero na siewcę i oracza!
A praca tęczą osnuje ich miłość...
∗
∗ ∗ |
Stefek pisuje do mnie bardzo rzadko. Powiada, że woli o mnie myśleć, lub pracować nad czemś z myślą o mnie, niż recytować suche sprawozda-