Strona:PL Miciński - Nauczycielka.djvu/40

Ta strona została uwierzytelniona.
—   36   —

nia o swem zdrowiu, zawsze dobrem, o stanie budżetu, nietyle kwitnącym, ile pełnym nadziei, o zajęciach, będących układaniem cegiełek jednych na drugie i wypadaniem tych, które są na dole, w miarę, jak się mnożą te, które są na górze.
— W ten sposób — powiada — nadkładam dolnymi kawałkami drabiny części górne — i szturmuję do nieba.
A gdy ma się zwalić ta budowla, oby się zawaliła przynajmniej z wysoka!
Stefek jest to umysł żywy i dzielny, ale posiadający zamało równowagi w swych ambicyach.


∗             ∗

Co to ma znaczyć? Czyżby sarkazm leżał w naturze stosunków ludzkich?
Czy życie musi być pogonią za błędnemi ognikami, wiodącemi na moczary?
Chciałabym wyjść na ulicę i śmiać się ludziom w oczy: jak okropnie zabawne są te figurki o maleńkich wewnątrz sprężynkach i szkle na oczach, powiększającem ich charłactwa do rozmiarów bohaterstwa, ich słabość do tragedyi, ich nieudolność do potężnych wyroków fatalizmu...


∗             ∗

Sprawa czysta, jak łza.
Były zaklęcia, były marzenia, były ciche rozmowy sam na sam; były poezye, były kwiaty, były długie uściski — a potem ślub z inną. Mija