Strona:PL Miciński - Nauczycielka.djvu/64

Ta strona została uwierzytelniona.
—   60   —

Ogromny mi brak Mani. Nie wróci już na pensyę, gdyż zakłada szkołę 4 klasową, aby utrzymywać polskość na zalanych obcą falą kresach. Chce, żebym jej pomogła w tej pracy; zapewne zrobię to później. Tymczasem tęskno mi do niej, jak do istoty, która jedynie zdolną byłaby podtrzymać gasnącą moc i wiarę...
Kafarska, gdy mnie spotka, kłania się wyniośle i przechodzi. Inne unikają, szepcąc do siebie po kątach. Nawet wśród uczennic spostrzegam ciekawe spojrzenia i uśmiechy.
Ale najgorsze zaczęło się, gdy przybyli sprzymierzeńcy. Pani Courbet wleciała do mego pokoju, jak zwaryowana, obróciła mnie kilka razy w walcu i zaśpiewała jakąś wodewilową piosenkę. Potem zaczęła mówić szybko, że wzbudzam w niej szacunek i uwielbienie, że kto kocha, powinien nie dbać o cały świat, że ona też kochała i mieszkała z kimś przez parę miesięcy w wiosce jurajskiej.
Oh, je connais l’amour divin, je connais l’amour...
Nim zdążyłam odpowiedzieć, pobiegła do innych nauczycielek i najbardziej obgadującym zapowiedziała, że oczy tej wydrapie, która złe słowo o mnie jeszcze powie. Bo obgadują przez zazdrość, a same z rozkoszą uczyniłyby to samo, tylko, że na takie czupiradła nikt patrzeć nie chce...
Prosiłam Courbet na wsystko, aby już więcej mej sprawy nie broniła, bo tylko plotki rozjątrzy i uzasadni. Ale ona zasypała pocałunkami i obie-