Strona:PL Miciński - Nauczycielka.djvu/66

Ta strona została uwierzytelniona.
—   62   —

A ja nie mam nic — żadnych pragnień i żadnych celów.
Musi to być jakaś anemia duszy, na którą przyszli lekarze wynajdą zapewne jakiś środek hipnotyczny, jakieś poddawanie pożądań, ambicyj, słowem tego wszystkiego, co się nazywa zdrowiem moralnem. Niestety, my barbarzyńcy jeszcze nieznamy takiej ospy ochronnej. Dlatego choroba nas dziesiątkuje.


∗             ∗

Dni w życiu ludzkim bywają czasem podobne do tych książek, o których nic więcej powiedzieć nie można nad to, że się je przeczytało. Z takich dni szarych i swą szarością przygniatających składają się lata długie, bezpłodne, mające jedyny objaw — starzenie.
Czyż doprawdy, cały ten krzepki organizm, te kształty, o których ludzie mówią, że są wyrzeźbione, ten umysł, rwący się do światła, ta potrzeba wielka kochania, ta żądza życia i rozlewania życia naokół — czyż to wszystko rozwinęło się i żyje, aby zwiędnąć marnie, jak beznasienne kwiaty? Zaiste, lepiej byłoby umrzeć za młodu, nim nastąpi ostateczne rozgorycznie i ostateczne duszy zbłąkanie...


∗             ∗

Nadchodzą święta wielkanocne. Zapach pęczniejących pączków i ciepłe wiosenne powiewy wlatują przez otwarte okna.