Otóż jestem na pensyi.
Zaczynam od zapisania swych wrażeń, aby siłę ich rozproszyć przez refleksyę... Uczuciom swoim chcę dać reprezentacyę, aby nagłym wybuchem rewolucyi nie zaskoczyły mnie znienacka.
Chodźcie, chodźcie moje smutki, tęsknoty, nieokreślone marzenia — do tego niewodu, w którym pośniecie. Taki los ryb i wszystkiego, co żyje. Więc i ta śmieszna potrzeba, która wychodzi z serca blada, tęskna, jak Goplana i chwyta się pierwszego sznura żórawi — zginąć musi...
Nie mogę uwierzyć, żeby na dworze panował jasny dzień wrześniowy! Zegar mojej duszy pospieszył się i wydzwania wichrem listopadowym żałobne pieśni, targa gałęźmi obnażonych drzew, szumi liśćmi — to moje zwiędłe pragnienia.
Ha, ha! nastrój cmentarnej ballady! Gotowabym się śmiać do rozpuku, gdybym miała przed sobą widzów i gdyby ci widze mnie obchodzili... Kurtyna zapadła, aktorka została sama i może