niem, że muszę przejść na drugą stronę. Doktor twierdzi, że jestto zdenerwowanie i nic więcej. Bardzo być może.
Gdy ojciec mój nagle skończył, doktór mnie pocieszał: — Ależ, kochane dziecko (byłam wtedy jeszcze mała) nie smuć się! żyłka pękła, to każdemu zdarzyć się może!
∗
∗ ∗ |
Odebrałam od Stefka list bardzo smutny: stypendyum obiecanego nie dostał, wątpi w swoje zdolności, wyrzuca sobie, że mi jest ciężarem. Chce porzucić uniwersytet i iść do biura.
Strasznie mnie to dotknęło.
Odpisałam, że nie wolno mu wpadać w zniechęcenie, bo przed nim jeszcze droga długa, pełna skutecznej, może wielkiej pracy. Niech się nie oburza na omyłkę, czy niesprawiedliwość ludzi — i bez nich damy sobie radę. Od czegóż posiada siostrę?
On nie domyśla się nawet, jakiem niepodobieństwem byłoby dla mnie dłużej błąkać się po święcie bez tego przekonania, iż jestem komukolwiek potrzebna i użyteczna. Cały list mój był taki zdrowy, taki pełen wiary i zachęty, że mnie samej lżej i lepiej się zrobiło. Kto wie? może i ja cel znajdę, jak gwiazda biegunowa, niezmienny wśród wiecznych oscylacyj mej duszy...
∗
∗ ∗ |