wym, karcił ustawicznie za lenistwo, aż pewnego razu zastał syna, który z czerwonemi od zmęczenia oczyma, blady siedział nad pliką papierów i pisał.
Dziewczynki słuchały z niezmiernem zaciekawieniem, większość łzy miała w oczach. — Gdy skończyłam, wywiązała się dyskusya o cichem bohaterstwie.
Trudno uwierzyć, ile gorących uczuć, ile skłonności do poświęcenia żywią te małe dziesięcio- lub dwunastoletnie kobietki! z jakim entuzyazmem mówią o czynach bohaterstwa, które znały ze słyszenia lub naocznie.
Posypały się opowiadania: jedna widziała pastuszka na wsi, który cały swój obiad oddał żebrakowi; druga („poetka“, jak ją nazywają towarzyszki) opowiedziała przerywanym od wzruszenia głosem historyę starego tragarza na stacyi kolejowej, który ciężką pracą utrzymywał troje wnucząt. Raz dźwigał jakiś wielki ciężar, potknął się i upadł. Ciężar przygniótł mu piersi i połamał żebra. A on, umierając, rozpaczał tylko nad tem, że jego wnuczęta zginą z głodu!
Wtem jedna się odezwała:
— Zosia to też bohaterka!
— Dlaczego? — spytałam zdziwiona.
— Ach, co te małe plotą — przerwała moja nieodstępna trzecioklasistka, oblewając się cała pąsem.
— Niech pani jej nie wierzy — odezwała się rezolutna Mikulska — Zosia od pół roku pomaga
Strona:PL Miciński - Nauczycielka.djvu/81
Ta strona została uwierzytelniona.
— 77 —