i spokojna, zatem można oczekiwać jednej z owych miłych kobiecych niespodzianek, po których porządne masculinum błogosławi króla Niebiosów, że go nie stworzył: „ani kamieniem, ani rośliną, ani zwierzęciem, ani niewiastą“.
— Rzeczywiście, jesteśmy zaledwo trochę mniej zmienne, niż mężczyźni.
— Wskutku tego?
— Pańskie wiadomości uliczne oraz obserwacye warte są tyle, co jego błogosławieństwa.
— Jakto, więc pani pensyi...
— Nie opuszczam, oto wszystko.
Staszecki zrobił ruch nagły, jakby mnie chciał uściskać. Aż się zaśmiałam w duszy.
Poszłam do przełożonej.
Patrzała zamyślona w okno, nie słysząc drzwi otwieranych. Spostrzegłszy mnie, powstała i rzekła:
— Cóż, p. Amelio! za tydzień wyjedziesz od nas na zawsze... Przyjmij ten drobiazg na pamiątkę wspólnej pracy — i podała mi w złoto oprawną miniaturę Klementyny Hoffmannowej.
— Chciałam panią prosić o wielką łaskę...
— Może chcesz wyjechać wcześniej? Jesteś zmęczona... dobrze, my cię zastąpimy moje dziecko...
Coś mnie w gardle ścisnęło.
— Ależ przeciwnie, chciałam prosić, byś mi pani pozwoliła zostać dłużej na pensyi!
Patrzała na mnie długo, wreszcie rzekła:
— Rozważ, czy nie będzie to nad twoje siły?
Strona:PL Miciński - Nauczycielka.djvu/84
Ta strona została uwierzytelniona.
— 80 —