Czy nie tak, proszę pani? — zwróciła się do Kafarskiej.
— Ależ tak, tak! panna Amelia taka młoda, a cieszy się ogólnem powodzeniem.
Była to złośliwość, na którą i teraz odpowiedziałam milczeniem.
„Idź swoją drogą i pozwól mówić ludziom“.
Dziś był popis. Wypadł świetnie. Zosia dostała list pochwalny. Przysłany z okręgu naukowego dostojnik wyraził podziw, że uczennice robią tak wielkie postępy. Wszyscy w brylantowych humorach.
Po skończonej uroczystości zostałam wezwana do salonu.
Staszecki wyświeżony, z różami na piersiach, podskoczył do mnie i uścisnął rękę.
— Racz pani przyjąć te kwiatki — rzekł, podając wspaniały bukiet storczyków.
— Ależ panie... — zaczęłam.
— Czy ma pani już miejsce na wakacye? — przerwał szybko.
— Dotąd nie.
— A więc może pani przyjmie o pół mili od Nałęczowa, do jednej dziewczynki; kwota stu rubli. Ludzie zacni, znam ich doskonale, dom przyjemny, odpocznie pani świetnie...
— Dziękuję panu.
— Jakto! nie chcesz pani przyjąć? dlaczego? proszę samej oznaczyć warunki!
— Przecież jeśli panu dziękuję, to znaczy, że gotowam przyjąć i być wdzięczną za jego pomoc. A pan, co z sobą robi przez lato?
Strona:PL Miciński - Nauczycielka.djvu/86
Ta strona została uwierzytelniona.
— 82 —