Strona:PL Miciński - Nauczycielka.djvu/87

Ta strona została uwierzytelniona.
—   83   —

— Co do mnie, proszę pani, doktorzy ostatnią nerwową kuracyę każą odbyć...
— Może w Nałęczowie?
— Zgadła pani.
Zrobiłam poważną minę.
— Tylko niech pani nie sądzi, że to jaki fortel uknuty!
— Obawiam się, że nie będę mogła miejsca tego przyjąć.
— Ponieważ? — wycedził powoli.
— Ponieważ nie chcę rozstać się z Zosią. Chyba, że ci państwo dadzą mi połowę oznaczonej sumy, a w zamian pozwolą, bym ją wzięła z sobą.
— Cóż to — zaperzył się — moich krewnych uważasz pani za spekulantów? Będą szczęśliwi, gdy dla swej córki zdobędą towarzyszkę.
— A więc wszystko w porządku, jutro mogę wyruszyć.
— Tylko — zaczął się uśmiechać złośliwie — tam niema rzek romantycznych!
— Niestety, gdyby nawet były, pedantyzm pewnych nauczycieli przerobiłby je na trotoary.
— Pedanci dowiodą pani...
— Że umieją ofiarować piękne bukiety i kochać swój naród... Za pierwsze ich się lubi, za drugie... szanuje.
Podaliśmy sobie ręce, serdecznie, po przyjacielsku.


∗             ∗