— O, to daleko jeszcze, dopiero się odnalazłam, dopiero jestem sobą, dopiero zaczynam żyć.
Czas odpoczynku przyjdzie później, gdy spełnię swoje zadanie i wychowam zastępczynię: Zosię.
— A wtedy zgodzisz się zostać moją żoną?
— Dobrze.
Wziął moją rękę i przycisnął do ust.
— Zbliżaliśmy się do domu.
Przez dąbrowę szła gromada włościan, pobrzękując kosami; jedna z dziewcząt, niosących sierpy, silnym, czystym głosem nuciła, aż się echo rozlegało po zagajach.
Nagle Staszecki przystanął:
— Niech się pani przysłucha słowom tej piosenki:
Wysoko, daleko
Listek na jaworze,
Kto się w kim zakocha
Dopomóż mu, Boże!
— Biorę to za dobrą wróżbę — rzekł radośnie.
— W takim razie ja za drugą, bo pierwszą już miałam tam na cmentarzu: „spotkamy się za grobem“.
— Ale i w życiu — zastrzegł.
— I w życiu — potwierdziłam.