Strona:PL Miciński - Nietota.djvu/100

Ta strona została przepisana.

nieskończony rozpęd miłości, świetlącej się ponad chaosem niebytu — Adonai!...
Z bezmierną miłością, trzymając ją w objęciach, leciałem, jak Demon, ponad wszechświatami —
jak Demon, którego niegdyś jedna kropla bólu mogła roztopić żelazo — a spojrzenie rezygnacji, rzucone w niebiosa, zatruwało je na wieki świętym wybrańcom i aniołom —
teraz — roztopiony w szczęściu, jako obłok w zorzy porannej, cichy — jako sen kwiatów lub muzyka gwiazd, radosny — jako zwiastowanie słońca w noc polarną, płynąłem w krainy marzeń, jakich niema na ziemi —
i tworzyłem światy wizji, jakich nie było nigdy w raju.
Bądźże ty mi błogosławiona każdą łzą moją przemieniona w tęczę, o Sawitri, królewno moja, dzieciątko moje!..
Złota mogiła księżyca podniosła się do zenitu — cienie drzew skurczyły się i do pniów przypadły — lekki wiaterek morski musnął świeżym aromatem wierzchołki jodeł, jakby szepcąc, że słońce nadchodzi — i ona jakby się ocknęła —
skinęła harfą, abym odszedł; gdym się wzbraniał, ręce do piersi przycisnęła — prosząc!
Spojrzałem raz jeszcze w jej oczy — i jak cichy niewolnik zesunąłem się po głazach.
Ona milcząc patrzyła w miejsce, gdziem zniknął, i tylko palce jej, drżące na strunach, słały mi pocałunki rozstania.
Trąbka się rozległa strażnika; pomknąłem na dół, ale gdym stanął na ziemi — przebił mnie ostry gwóźdź zwątpienia: może to sen kłamliwe miraże przesunął mi przed oczyma?