Strona:PL Miciński - Nietota.djvu/146

Ta strona została przepisana.

Lecz oto rozegrał się nowy dramat: wielki metalicznie czerwony żuk usiadł na wybrzeżu — dwa haczyki wydobyły się z pod piasku i wparły tak nagle i tak potężnie w żuka, iż ten po kilku drgawkach zamarł. Wygrzebał się z piasku lew mrówczany, obrzydłe piaskowej barwy, pręgowane, podobne do hjeny źwierzątko z wielkimi hakami, wydzielającymi jadowitą i cuchnącą ciecz —
począł korzystać ze zdobyczy, wysysając.
Wyskoczył drugi lewek — zaczęła się śmiertelna walka, pierwszy legł zatruty i ciało jego wnet przybrało barwę siną.
Nad morzem wśród skał latały orły morskie, zanurzając pazury w wodę, gdy widziały pląsającą na powierzchni rybę.
Tak więc, dusza Wtajemniczonego powinna absolutnie zdawać sobie sprawę z realności zewnętrznej i nią władać!
Znużenie bezsenną nocą dało się wreszcie odczuwać.
Położył się pod cienistym czarnym klonem. Zasnął.
Wielki bezmiar nocy zasiewał już świecące hjeroglify wieczności — haftował wtajemniczenia na wzruszonych, modro­‑ciemnych głębinach.
Mag Litwor, nachyliwszy się nad Arjamanem, zbudził go wolą, nie dotykając.
— Ty, Mistrzu, czyś wypoczął?
— Nim pszczoła jedna zdążyła wyssać wszystkie kwiaty na tej lewadzie — byłem już po moim śnie.
— I to wystarczyło?
— Pewien rodzaj spania więcej wzmacnia, niż zwykły sen. Teraz nie mamy już czasu, wiatr zrywa się wieczorny, musimy dogonić podmorski statek księcia Huberta.
— Wszakże tu jest pełne morze!
— Ja widzę w dali tego człowieka — —
i widzę jeszcze torpedowiec rosyjski z którym musimy się spotkać. —