Strona:PL Miciński - Nietota.djvu/17

Ta strona została przepisana.

groźnych, niepożytych otchłani, gdzie toną ametysty wieczornej żarzy nad mrukliwym złowieszczącym borem.
Zaiste, urzeczywistniony kraj tęsknot mojej duszy, kraj najtragiczniejszych mroków! Tam usłyszałem na turowym rogu grającego Rycerza konnego (indyjskiego Maga, idącego w świcie ryczących błyskawic Perkuna) i od epoki tego hejnału nie miałem już nigdy ukojenia.
Minęło wiele burz, wichur halnych i szkwałów na morzu, wiele upiornych polarnych nocy zimą —
niejeden potępiony duch, wlokąc gałąź jodłową, wchodził na Zaduszki w me drzwi — —
za smutny byłem, abym się do orlich wirchów uwieść dał kuszeniem: Bądź jako bogowie!
To obrzydliwe reklamujące się, jak kakao Van Houtena, człowieczeństwo, czyż nie ma i we mnie swego Przedstawiciela? czyż nie jestem z równie marnego materjału fiat! pereat! jak wszystko, co się przewala do otchłani? Skądże więc „hybris“, tak potępiona przez mędrców Hellady — aby się narzucać ucztującym Bogom? a choćby nawet — Pustyni?
Limby, szumicie gałęźmi niecierpliwie, nudzi was, że nie opowiadam faktów z mego żywobycia?
Niechaj wam wystarczy jeden.
Znałem kiedyś głośnego w świecie Starca bramina, który się zwał de Mangro.
Mieszkając na wyspach Hebrydskich, wykładał nieśmiertelność duszy i obiecał uczyć potęgi nad światem.
Przybyłem do niego; pogrążony w pracę nad zawiłymi kabalistycznymi rachunkami, przygotowuję się do wielkiego dusz kapłaństwa, gdyż naiwnie pojmowałem, że Chrystus objawi się tym zamyślonym najgłębiej, pracującym w piwnicy magnetycznych filtrów Bramina de Mangra.