Strona:PL Miciński - Nietota.djvu/193

Ta strona została przepisana.

Arjaman czekał swego wyznaczenia.
Rzekł Mag Litwor.
— Znam kogoś, w kim tętni ukryta jeszcze niewymierzona energja.
Dokąd chcesz Arjamanie? wybierzesz naturalnie strony najdalsze, nie byłbyś miał inaczej w sobie krwi z Króla Wężów. Więc idź za natchnieniem i szukaj swych dróg sam. —
Zdumiał się tej rewelacyi Arjaman o powinowactwie z Królem Wężów, lecz milczał.

Odwiedził Arjaman chatę, dzieci swe i żonę. Milczący był, lecz radosny. Radosny, to nie znaczy pełny szczęścia, jeno że otchłań w głębi swej miał pełną niegasnącego światła.
Wyżej zaś były wszystkie męki własne i narodu, wszystkie przeczucia złe.
Lecz w otchłani był Bóg, czyli to niepojęcie radosne mówienie z nieskończonością.
Arjaman obejrzał częstokół domu, do chaty swej przywiózł starego rybaka i prosił, aby czuwał nad lasami i nad pastwiskami i aby wszystko było tam dobrze.
Wiedział, iż żonie zastrzegać tego nie potrzebuje.
Dawał jej bowiem wiarę większą niż komukolwiek, nawet nie wyłączając ludzi z Turowego Rogu. Jednakże nie wypowiedział jasno przed sobą, na czem polega jego zwycięstwo: oto wzniósł na takie wyżyny obłędną Mandragorę miłości, iż tam ona stanie się gwiazdą.
Kiedy żegnał Tatry, jak święty talizman zachował pożegnanie z Magiem Litworem, którego pytał, serce jego rosnąć ma — jaką askezą, jaką modlitwą, jakim ogniem w arce?