Strona:PL Miciński - Nietota.djvu/223

Ta strona została przepisana.

Księżniczkę Wisznu chwalił, gdy widział ją pielącą ogród, mówił, że ojciec jej (Pan Oleśnicki) oślepnie od książek, ino ta go zdole utrzymać!
Wogóle jednak kobiety niegodne były jąć się pracy przy ziemi — to nie dla bab!
Widząc, że Wieszczka Mara nie chowa świnek, nie karmi ich własnoręcznie, ogrodów i puszczy Turowego Rogu nie oddaje pod ziemniaczki — mawiał: kielo ta pani głupia!
Wpadał nieraz o zmierzchu straszny, z obłędnym wzrokiem i upominał się;
— Ka moje grunta? cemzeście mnie dali oszukać? co wyście za pany?! —
i wielką kosą, wziętą ze ściany, wywijał nad Wieszczką Marą.
Wśród zmierzchu ten warjat z kosą szalejący — i pani Mara nieruchoma na swej kanapie, cichymi słowy uspokajająca! obraz, jak wszystko najlepsze, nienamalowany!
Nachodziła go śmierć, kończyny mu puchły, czerwieniały — wpadłszy w śnieg, nie mógł się już sam wydobyć.
I tak opowiadał o tej utarczce swej ze straszną bezoką Mocą:
— Kazałem hadwokatowi, aby pisał o śmierżć.
A ten pyta: gdzie jej zamieszkanie?
Jak ci dam w kark, to zaroś będzies wiedzioł, gdzie je ona! —
I chichotał...
Mędrzec Zmierzchoświt zapewnił mu izbę dostatnią, gdzie miał co dzień to, co tak lubił: mliczko i ciepło.
Wzgardził po tygodniu kątem.