Strona:PL Miciński - Nietota.djvu/224

Ta strona została przepisana.

— Co ja tam będę robił? babsko je stare, brzydkie. Takie to dziady!... —
Gandara był strojniś, wybredzał, nim co raczył przyjąć. Umiał do żywego wydrwić niefortunnego ofiarodawcę starych butów lub niewyborowych rękawic zimowych.
Chodziła po nim gawiedź, t. j. insekty swojskie, ale dusza jego była krynicą wielkiej mądrości, swobodnego tworzenia swego własnego, z głębin natury chłopskiej wydobytego światopoglądu.
Na św. Szczepan, w ostatni dzień umierającego roku, przyszedł do Wieszczki Mary bardzo smutnej, która była sama. Pijąc nietalijskie, jak myślał, a właściwie Dalmatyńskie wino, tak się dziwnie rozwieszczył, że mówić począł w natchnieniu ogromnym, zawierając całą mądrość chłopską w potężnych Ezechjelowych wizjach:
— Obłoki się otwierały, jako tu u was dźwirze do pokoja, do piątego razu odmykały się do nieba!
A wicie co to niebo?
Jak sie niebo zamkło, upadł na ziem krzyz.
A ja podniósł ten krzyz, bo żaden nie kciał go dźwignąć.
Telo głupik wte było, co i dziś!
Krzyza to nie miał kto podnieść, to ja go wzion ten krzyz i podźwignon i poseł z krzyzem po świecie...
A kazdy na mnie do dziśka woła: tyś głupi! tyś głupi
Tak mnie wej wysło!...
A kieś ty mądry, cemuś ty nie wzion krzyza, nie wzion i nie poniós, tylkoś me do śmierci zabił? —
„Zje to mój las, zje to mój las, zje to moja ziemia!“ —
A to nie twój las, nie twój las, ani nie mój las, ino Boski, i ta ziemecka święta nie twoja, nie twoja, ani nie moja — ino Boska...