Strona:PL Miciński - Nietota.djvu/229

Ta strona została przepisana.

Marze tych łez wylanych napróżno, tej boleści, która nikogo widzieć nie chciała, tylko przed Mędrcem występuje z twarzą wesołą, by jemu nie powiększać smutku.
Czyżby zaś Mędrzec cierpiał z powodu, że W. Mara cierpi?
gdyby Mędrzec Gandara widział te żale nad tym, co już nie istnieje, czy nie powiedziałby znowu: Kielo ta Pani głupia?
Gandara jest lub go niema —
a słońce jednako potoczyło się kulą rubinową za kurhan Osobitej i pójdzie zajrzeć w twarze obłąkane tych setek rysięcy, które giną tam — pod murami oblężonego Portu Artura; jednako śnieg cudowną, mocną pokrywą oszrężył bezmiary śnieżne, po których leciał na nartach Arjaman.
Nie znaczyło to, żeby on był wesoły, nie:
ujrzał przy mogile Gandary ohydnie zjedzoną przez raka twarz jego córki, czarownicy, w której czarach był rozkochany. A że nie mowa tu o czarach fizycznych, to się rozumie, lecz o zamawianiu na ciężkie smutki, którego to zamawiania używał niedawno Arjaman, śmigając od granic Kaukazu aż po Ałtaj i szukając duszy świata w barakach umierających — i na polach, gdzie skłębiały się masy ciał od pękających granatów.
Czy użył tego zamawiania z powodzeniem na własną duszę? z większym jednak, niż na swego raka w twarzy biedna Łukascykówna! bo przyniósł moc dzikiej tężyzny.
I był jeszcze tam na tym cmentarzu obmarzłym zachlipły z nosem czerwonym karzeł Jaś, syn już podstarzały Gandary...
Takie się to obrodziło szpetne potomstwo temu, którego upragnęły syćkie panny w Nietalii i nawet ta z Kuźnic, ino bez to że głupia, to jej nie wziął!...