Strona:PL Miciński - Nietota.djvu/24

Ta strona została przepisana.

Rozebrałem się ze wszelkich złudzeń, ze wszelkich pozorów — aż do nagiej duszy Pra­‑Indjanina.
Od świtu Jarego do wzejścia gwiazd, uważając siebie za zwierzę ziemi, chodzę wobec wszystkich leśnych parawanów nago; w pustyni nocy odnajduję w sobie powinowactwo z najdalszemi gwiazdami, niema dość wzniosłych Cherubimów, nad którymi nie byłbym wzniesiony, zwędrowuję na jakichś skrzydłach tysiące otchłani — nie mogąc potem przed sobą samym wysłowić ani jedynej z tych zaklętych tajemnic!
Życie moje zewnętrzne stało się zato melancholją mogił wraz z Dantejskim nastrojem i hyjenami.
Muszę wiedzieć nakoniec!
Muszę znaleźć nareszcie moje rozwiązanie bytu:
muszę zrozumieć, czy jestem z tych cieni, które niszczy Król Wężów w swych potwornych jeziorach, czy jestem nieśmiertelny —
czy dosięgnę Purana Bhagawat!?
Limby, wam nie będę tłomaczył wyrazów tu nieznanych, które mi brzmią głębiej i wznioślej, niż te, które są już, jak otoczaki wyokrąglone, a jak wulkaniczny tuff — wyżłobione i puste, dzięki nadużyciu ludzkiego jęzora.
Tak więc, powtarzam: muszę iść i znaleźć moje najwyższe Purana Bhagawat. Myślicie, że to będzie smutne jakieś misterjum? Bynajmniej, jeśli nie Wam — to sobie muszę dotrzymać opowieści o bezgranicznym wielkim Szczęściu.



Otóż winneście wiedzieć Wy, których ród ginie już po mieczu i po kądzieli, że tam wysoko w górach natrafiłem na wielki odwieczny las limbowy, który wcale wyginąć nie