Strona:PL Miciński - Nietota.djvu/243

Ta strona została przepisana.

Xiądz się zaciął, udawał, że się zbiera... dość niepilno! zaiste!
Wreszcie Sabała nagle porwał się ku słońcu, — i jął biedz — jakby skrzydła miał, a ptakiem był... Biegł wciąż, oczy ślepe zwracając ku słońcu, w które zawsze już patrzył źrenicą nieprzymknioną.
I przesłoneczniony wszedł do Turowego Rogu, gdzie wodą życia napojony przechadzał się, nie czując brzemienia grobu, niepoddany złym urokom Wiedźmy Kostuchy.
A w ogrodach Turowego Rogu wśród jodeł drzemały przedpotopowe jednorożce, krzyczały w puszczach pawie, iguanodonty, wielkie jak kościół w Zakopanem, pożerały trawę i drzewa.
I ów straszny w mrokach morza, kryjący się nawet przed blaskiem gwiazd, potwór Kainotherium!
Wielkie cudne gaje wrzosów, jak gigantyczne kandelabry, fosforyzowały kielichami swych kwiatów...
Coby dał teraz Arjaman, żeby naraz wszystko się odmieniło — i on szedł tak z Księżniczką Azudem po tych nieobjętych myślami Górach — i mógł przemyśleć ten cięższy od łańcuchów, na których wiszą Gwiazdy — rachunek życia nowego, które rozpoczyna się z rąk Maga Litwora — polskiego Zarathustry!..

Przypisek kronikarza piekielnego. Heureka! znalazłem... wiem teraz dlaczego muszę takie tortury przechodzić, słuchając tych niekończących się litańji uwielbień... Oto jak na palimpseście jest kilka pism — jedno na drugim — tak w Nietocie kilka osób, w różnych epokach, bez porządku chronologji, ani wypadków, zapisywało swe Mementa... Kto pisze naiwne franciszkańskie opowiastki, kto suchym tonem