Strona:PL Miciński - Nietota.djvu/247

Ta strona została przepisana.

prawda polskiego serca i umysłu. Tu był duch Archanioła, kreślący Polsce: In hoc signo — vinces!
W kościele górnym były jasne zielonawe barwy życia Tatrzańskiego, na freskach cuda świętego Zmierzchoświta, jego życie wniebowzięte; księżniczka Wisznu i jej brat, dalej oddzielna kaplica dla przekornego i z różkami, lecz niemniej najukochańszego fetysza — Zolimy!
W kościele podziemnym trzecim — w krypcie ponurej odprawiała się Wieczna Msza, u wejścia stał tam posąg świętych Franciszka i Klary.
Wieczna Msza mówiła wśród bezmiarów głosem tych, dla których wszystkie gwiazdy zmieniły się w dwa płomieniejące serca... oddzielone otchłanią.
I był tam jakiś tak bezbrzeżny czarny ból, jak w grobie Chrystusa, kiedy nad nim legł Rozpaczny, Tryumfujący Mrok.
Tak, w Turowym Rogu były katakumby, były krypty, od których wiał zimny, przerażający chłód.
Wieszczka Mara w dni pewne przeżywała swe Zaduszki, w których nie widział jej nikt — po których postrzegano tylko jej bladą twarz, jakby krew ze serca wyssał jej Wampir. — — —
Arjaman jednak pod wpływem wieczności Tatr i w kontraście do smutku Wieszczki Mary, odzyskiwał swoj dawny inny pogląd na śmierć.
Była dla niego tajemnicą, za tymi zaś potwornymi mrokami wierzył, że jest Najwyższy Sens.
Ten Lohengrin i Faust w jednej osobie, wypijając życie całą mocą swej wyobraźni, najwyższe światło chował sobie za ten wirch, którym się kończył życia padół.
Nawet spotkanie z Mędrcem Zmierzchoświtem zmusiło